W klinice
byliśmy dokładnie jedenaście dni. Przez ten czas mieliśmy dużo czasu na
rozmowy, pomiędzy zabiegami mężczyzny. Właśnie wjeżdżamy do miasta. Prowadzę
swój samochód, a Louis już bez problemu siedzi na miejscu pasażera. Jego forma
jest znacznie lepsza. Z dnia na dzień jest lepiej, a mi aż chce się skakać z radości.
Wreszcie przestaję chodzić i się zamartwiać.
Przyszedł
czas na lepsze dni. W miedzy czasie odwiedził nas Liam i mój tata. Na początku
przeprowadził rozmowę z Lou, czego nie byłam świadkiem. Mogę się tylko
domyślać. Potem już obojgu z nas przedstawił sytuację w Londynie. Policja ma
świadków, dowód na to, że był wypadek, ale nie ma auta i nie ma kierowcy.
Ojciec i tak robi co może. Był już w takiej sytuacji. Przecież nasi ludzie
ścigają się od dawna. Jego zadaniem jest ich kryć. Przekazał nam, że po przyjeździe
Louis wyrusza z transportem. Ten jedynie pokiwał głową. Nie będzie to trwało
długo. Dwa dni, jeśli obejdzie się bez komplikacji. I szczerze mam nadzieję, że
tak właśnie będzie. Obiecaliśmy coś sobie. Wspólne wakacje. Zamierzam za
wszelką cenę się postarać żeby nikt nam tego nie zepsuł. Stuprocentowo należy
nam się taki wyjazd. Odpoczniemy i spędzimy razem więcej czasu. Nikt nie będzie
przeszkadzał. Zależy mi, aby poznać prawdziwego Louisa. Jeszcze dzisiaj zostaję
u niego na noc. Ale to już tylko moja fanaberia. Lekarz powiedział, że wszystko
jest naprawdę dobrze. Oczywiście jeszcze trochę będzie go boleć ale to nic
niebezpiecznego.
Gdy
zatrzymuję się na stacji, by zatankować, Louis kładzie mi dłoń na kolanie i
powstrzymuje mnie.
– Zaraz
wracam – mówi i wysiada.
Tankuje
moje auto, a potem znika w sklepie.
Opieram się
o fotel i czekam na jego powrót. Wyciągam rękę, otwierając lusterko. Patrzę na
swoje włosy. Nigdy ich nie farbowałam, są długie i gęste. Ciekawe jakbym
wyglądała w blondzie. W duchu kpię sama z siebie i kręcę głową. Christophe by
mnie chyba do domu nie wpuścił. Wolę nie próbować. Włączam radio i odwracam
wzrok. Louis wraca do samochodu z kubkiem kawy i papierową torbą.
– Najpierw
zjedz, potem jedź. Kawa przestygnie – mówi, podając mi pakunek, a portfel
chowając do schowka. Kawę stawia w uchwycie.
– Dziękuję
– biorę od niego torbę i zjadam jej
zawartość. Chyba rzeczywiście była głodna.
Kiedy mam
już pewność, że mój żołądek jest pełen, wypijam łyk kawy i ruszam. Dojeżdżam
pod kamienice Louisa. Zaczynam czuć się tutaj jak w drugim domu. Mogę przebywać
wszędzie. Po prostu z nim. A w jego mieszkaniu jest mi dobrze, choć nie ma
nowych mebli i udogodnień, jakie mam u siebie. Louis bierze jedną torbę, a ja
biorę tą cięższą po długiej kłótni. Wchodzimy na góry, chociaż marudzi pod
nosem. Otwiera nam drzwi i przepuszcza mnie. Jest posprzątane, więc to sprawka
Christophe'a. Pewnie kazał to komuś zrobić i niespodziewanie zabrał mi klucz, a
później oddał.
- Puszczę
pranie i zrobię coś do jedzenia, dobrze? - pytam. Wcześniej nawet nie
wiedziałam, że potrafię te wszystkie rzeczy.
Nie
musiałam tego robić. To znaczy, gotować. Sprzątałam, ale tak naprawdę zawsze w
naszym domu było wiele osób zatrudnionych. Parę razy zrobiłam pranie i na tym
kończyły się moje obowiązki. Patrząc na swoje życie, myślę, że żyję jak
księżniczka w szklanym pałacu. Wszystko jest idealne z pozorów. Życie potrafi
pisać różne scenariusze. Nasz dom również ma wady, które teraz wydają się być
bardziej widoczne.
Kręcę
głową, nie chcąc teraz rozmyślać. Może wieczorem, gdy będę miała na to czas.
– Ja coś
zrobię. Odpocznij w końcu. Nie jestem niepełnosprawny. Poradzę sobie – głos Lou
przywołuje mnie do rzeczywistości. – Jasne?
– Nie
jestem zmęczona, a ty nie powinieneś się przemęczać – tłumaczę.
– To nie
podlega dyskusji – rzuca torbę pod ścianę w salonie i przechodzi do kuchni.
– To ja ci
pomogę – lecę za nim.
Naprawdę
martwię się, że coś znowu może mu się stać. Być może jestem przewrażliwiona,
ale wolę mieć pewność. Przeżyłam za dużo w tym tygodniu. Poza tym tak będzie
szybciej i... Moja gonitwę myśli przerywa Louis.
– Wynocha
z mojej kuchni – łapie mnie za ramiona. – Już. Idź mi stąd. Kochanie, mam się
dobrze. Zrozum.
– Powiedz
tak jeszcze raz – Proszę uśmiechając się, kiedy w moim brzuchu pojawia się to
znane uczucie euforii.
– Jak? –
pochyla się, dobrze wiedząc o co mi chodzi. – Kochanie?
– Myhym...
– przygryzam wargę, czując na twarzy jego oddech.
Kładę
dłonie na jego ramiona i powoli nimi przesuwam na tors. Zdecydowanie podoba mi się
to jak mnie nazywa. Nie brzmi to tak, jak mówi to Christophe. To mówi mój
Louis. Muska ustami moje usta, a ja rozchylam wargi czekając na dalszą
pieszczotę. Wiem, że to tylko zapowiedź.
Nie mylę
się, co brunet udowadnia dosłownie chwilę później. Atakuje moje usta z mieszanką
czułości i zachłanności. Przyciągam go za biały podkoszulek i oddaję pocałunek,
spragniona tego. W nosie mam jego połamane żebra. Już są zdrowe, a jak nie to
trochę poboli. Jest mężczyzną, przeżyje. Podnosi mnie i sadza na wyspie kuchennej.
Jego dłonie przesuwają się po moich udach. Czuję żar. Śmieję się krótko i na
nowo łącze nasze wargi w długim pocałunku. Oplatam mężczyznę nogami, przez co
jest jeszcze bliżej mnie.
– Już
wierzysz, że mam się dobrze? – pyta, odrywając się ode mnie po chwili. Układa
usta na mojej szyi.
– No
prawie... – mruczę zadowolona.
– Prawie?
– ściska moje uda i przenosi wargi na miejsce za moim uchem.
– Mam
pewne wątpliwości – staram się powstrzymać chichot.
– A ja mam
małą cierpliwość. W tych spodniach wyglądasz tak seksownie. Opinają twój
kształtny tyłek – szepcze mi do ucha.
– Cieszę
się, że tak uważasz – muskam jego usta i odpycham go schodząc z blatu. Koniec
tego dobrego.
– Wynocha –
klepie mnie w pupę i podchodzi do lodówki.
Wychodzę
zgodnie z jego pro.... rozkazem. On gotuję a ja robię pranie.
W sumie
cały dzień schodzi nam na ponownym włączeniu się do codzienności. Jemy razem
obiad, a potem idziemy na spacer. Średnio odpowiada mi tu, że od jutra brunet
już nie będzie miał przy sobie tak blisko mojej pomocy, ale jest z nim już
naprawdę dobrze. I chociaż bardzo mnie to cieszy to smutno mi, że znowu
będziemy osobno. Nie chcę jednak nikomu tego pokazać. Być w oczach innych
zakochaną histeryczką to ostatnie czego pragnę.
Muszę po
prostu znów przywyknąć do tego, że mieszkamy oddzielnie. Nie śpimy w jednym
łóżku i nie jemy każdego posiłku razem. Muszę wrócić do domu. Czeka mnie
rozmowa z bratem. Dłużej nie potrafię tego odsuwać. Chcę, żeby było jak dawniej
i zrobię wszystko, by tak się stało. Zależy mi na normalnej relacji. Zero
kłótni. Chcę na nim polegać i mieć wsparcie.
Wieczorem
zasypiam rekordowo szybko. Wtulona w Louisa pozwalam wszystkim mięśniom
odpocząć. Nawet myśli przestają ścigać się w mojej głowie.
Louis
Dzisiaj
odwiozłem Hollyday do domu. Zresztą jej samochodem, by móc odebrać swój.
Dziewczyna jest już w pokoju, a ja wraz z Niallem idę do garażu. Jestem ciekaw
co zrobił ze Spectre. Na pewno będę mu wdzięczny. Sam pracowałem nad autem,
lecz on ma więcej możliwości i zdolności. Maska raczej nie wyglądała dobrze.
Nie pamiętam tego, ale uderzyłem mocno. Bez szkód się nie obeszło. Potrzebuję
samochodu, bo Christophe wysyła mnie w drogę. Na początek transport broni. Nie
daleko i wrócę szybko. Dwa dni. Potem zamierzam jechać z Holly na wakacje.
Nieważne czy się niebo będzie walić. Pojedziemy. Obiecałem i słowa dotrzymam.
Poza tym chcę tego. Chcę spokoju i ciszy z nią w ramionach. Zacząłem szaleć na
punkcie tej dziewczyny. Pragnę jej każdą cząstką ciała. Przez ten dzień
pokazała mi swoje uczucia. Martwiła się i dbała o mnie. W każdej chwili jej się
odwdzięczę, gdy tylko nadejdzie taka potrzeba. Nie pamiętam swojej przeszłości,
ale Hollyday Malik jest moją przyszłością.
– Od
dzisiaj możesz zacząć wierzyć w cuda – Horan otwiera przede mną drzwi od
garażu. W środku dostrzegam swój samochód.
– O kurwa
– nie umiem się powstrzymać.
Spectre aż
błyszczy. Tył jest naprawiony, dodał jeszcze inne bajery. Podchodzę do maski.
Jest jak nowa.
Szczerze
nawet w najbardziej pozytywnej opcji nie myślałem, że to będzie wyglądać aż
tak. Obchodzę go dookoła dokładnie oglądając.
– Dziękuję
– wyciągam rękę do blondyna. – Naprawdę. Jestem wdzięczny.
Ten
wzrusza ramionami i ściska moją dłoń z lekkim uśmiechem. Wreszcie czuję się
dobrze widząc mój skarb w takim stanie. Tego mi brakowało do pełnego spokoju
ducha.
– Jestem
Louis – patrzę na Nialla i wracam wzrokiem do auta. Klepie Spectre po masce.
Holly
poszła do tego debila który jest jej bratem więc ja zmywam się do siebie. Z
powrotem stawiam się u Malików wieczorem żeby odebrać towar. Chowam skrzynię do
bagażnika. Dostaje wszystkie namiary. Niall wgrał mi w monitor całą trasę.
Już mam
wsiadać do samochodu kiedy słyszę trzask drzwi i szybkie kroki. Orientuję się
co to gdy widzę jak Christophe przewraca oczami. Po chwili do garażu wpada moja
dziewczyna.
– Miałaś
spać – mówi Malik.
Patrzę na
nią i kręcę głową. Nie odpuści sobie.
– Mówiłeś, że jedzie rano – rzuca do brata ze złością.
– A wtedy byś poszła spać? Nie. No właśnie.
Musiałem skłamać, żeby nie było przedstawienia – rozkłada ręce.
– Świnia... –
podchodzi i mocno się we mnie wtula.
Całuję ją
we włosy i śmieję się. Coś czuję, że ona wymyka mu się spod kontroli.
– Kiedy do mnie wrócisz? – pyta cichutko.
– Za dwa
dni, skarbie – szepczę jej do ucha i
głaszczę po plecach.
– Jak nie
to cię znajdę i zastrzelę. – chyba próbuję zniknąć pod moim ramieniem. Tak na
mnie napiera, że zaraz spadniemy oboje.
– Mała... –
odsuwam ją lekko i uśmiecham się. Biorę jej twarz w dłonie.
– Musisz
jechać – kiwa głową. – Rozumiem.
Pochylam
się i delikatnie ją całuję. Za bardzo się od niej uzależniłem.
Brunetka
uspokaja się nieco i oddaje pocałunek. Zaraz potem robi parę kroków w tył i
pozwala mi jechać.
Wsiadam do
samochodu i patrzę w lusterko. Zostawiam ich dom daleko w tyle.
Hollyday
Oglądam
film z moim bratem. Moja głowa leży na jego kolanach, a powieki z minuty na
minutę są coraz cięższe. Czuję, jak głaszcze mnie po włosach i przytula. Jest
mi dobrze, jestem bezpieczna. Zamykam oczy i mlaszczę, poprawiając się. Teraz
spokojnie mogę zasnąć. Słyszę jeszcze jak blondyn coś do mnie mówi, ale nie
jestem w stanie już tego zarejestrować. Odpływam w objęcia morfeusza.
Gdy
otwieram oczy, dostrzegam, że leżę z głową na klatce Christophe'a. Jesteśmy w
mojej sypialni. Do pokoju wpada słońce, a więc jest rano. Mój brat wciąż śpi,
spokojnie oddychając. Uśmiecham się pod nosem i i wygodniej poprawiam przy moim
blondynie. Wygląda tak spokojnie podczas snu. Pogodziliśmy się, bo nie było
innego wyjścia. Christophe uznał, że nie chce mnie stracić i postara się być
jedynie bratem. Misio karo
Pewnie nie
jest mu łatwo po tym wszystkim, ale dobrze mu idzie. Kocham go nad życie i nie
chcę od siebie odsuwać. Kładę dłoń na jego policzku, a potem całuję w czoło.
Powoli wstaję i rozglądam się za czystymi rzeczami. Muszę wziąć prysznic. Dzisiaj w nocy ma wrócić Louis i już całą
mnie nosi jak o tym myślę. To tylko dwa dni, a ja bardzo się stęskniłam.
Dzwonił do mnie i wiem, że wszystko jest dobrze. Oczywiście wypytałam go o to jak
się czuje, ale zapewnił, że nie mam o co się martwić. Dziś już będę miała go
przy sobie. Boże, jak łatwo można przywyknąć do obecności drugiej osoby. Nie
wyobrażam sobie nas teraz osobno… Jego beze mnie. Mnie bez niego. Nie potrafię.
Po prostu. Z jednej strony to cudowne jak się przy nim czuję, ale z drugiej
bardzo boli rozłąka. Miłość wbrew pozorom wcale nie jest taka prosta. Nie chcę,
żeby wyjeżdżał na dłużej, chociaż wiem, że mój brat ma to w planach. Transport
to transport.
Wchodzę do
łazienki, cicho zamykając za sobą drzwi. Odkładam rzeczy na kosz na bieliznę i
rozbieram się. Odkręcam ciepła wodę pod prysznicem. Na moją twarz automatycznie
wpływa uśmiech. Gorąca woda koi moje nerwy i budzi do życia zaspane ciało. Gdy
ubrana w zwiewną sukienkę, bo miałam taki kaprys, schodzę na dół, czuję zapach
kawy i śniadania. Christophe chodzi po kuchni, podając nam posiłek.
– Cześć,
najukochańszy braciszku na całym wszechświecie. – całuję jego policzek i siadam
przy stole.
– Jedziesz
dzisiaj na zakupy z Sophią. Zaraz powinna przyjść – oznajmia.
– W sumie
czemu nie - wzruszam ramionami. Dawno nigdzie z nią nie byłam.
– I tak
nie masz wyjścia.
– Niby
dlaczego? – śmieję się patrząc na niego. – Dzięki – mruczę ,gdy stawia przede
mną talerz.
Nie
odpowiada na moje pytanie, uśmiecha się tylko i siada przede mną. Zjadamy
śniadanie w miłej atmosferze. Tak jak zapowiedział, Sophia pojawia się niedługo
później i zabiera mnie na długie zakupy. Jak to ona ma w zwyczaju, ciągnie mnie
po każdym sklepie. Zachodzimy nawet do fryzjera i kosmetyczki. Boże, robią mi
coś z brwiami, paznokciami i wszystkim innym. Zaczynam zastanawiać się czy o
czymś nie zapomniałam. Analizuje datę urodzin wszystkich moich bliskich. Nikt
nie ma urodzin.
– Masz,
ubierz to - mówi, podając mi nowo zakupioną sukienkę.
Jest
beżowa, prosta z brązowym paskiem w talii. To zdecydowanie elegancka sukienka.
Patrzę na nią zdziwiona, a ona wskazuje na pomieszczenie z solarium. Wchodzę
tam i ubieram się. Zakładam materiał i układam go przejeżdżając dłońmi po
sukience. Podoba mi się to jak w niej wyglądam. Biorę wszystkie swoje rzeczy i
wracam do dziewczyny.
- Jest
świetnie - lustruje mnie wzrokiem i wyciąga z zielonego pudełka parę czarnych
szpilek. - Proszę.
– Powiesz
mi wreszcie o co chodzi? – pytam podejrzliwie.
– Nie
powiem – uśmiecha się szeroko i przeczesuje brązowe włosy.
Już chcę
jej odpyskować, ale odpuszczam wiedząc, że to i tak nic nie da.
Trzyma
mnie w niepewności do wieczora. Nic nie wiem. Siedzę w salonie i jestem
zagadywana. No do tej pory, aż pojawia się Niall. Chłopak podchodzi do mnie z cwanym
uśmiechem i czarną chustką.
– Boję się
ciebie – przyznaję wciskając się oparcie kanapy.
– Tak?
Oj... - kręci głową i zawiązuje mi oczy.
Od razu
łapię jego ramię nic nie widząc.
– Nie
zostawiaj mnie tu tak...
–
Spokojnie – łapie moje dłonie.
Po chwili
jednak ląduje w jego ramionach. Słyszę głos Christophe'a i śmiech Sophii. Wiem,
że wychodzimy z domu.
– Niall,
jeśli znowu wrzucisz mnie do basenu to cię zabije – ostrzegam kurczowo
trzymając się jego koszulki.
– Żaden
basen, nie w tej sukience – śmieje się. – Hm... weźmy twojego McLarena, Chris.
– Chcesz
mieć zęby? – warczy mój brat, czuły na zdrobnienia.
Śmieję się
i czuję jak Horan wsadza mnie do auta. Zapina mi pas, a ja siedzę nieruchomo
jak lalka. Wyjeżdża z garażu i przez najbliższe dwadzieścia minut jestem
skazana na radio oraz wiązankę przekleństw.
– Dokąd
jedziemy? – pytam po raz setny.
Zero
odpowiedzi. No jasne, mogę tak siedzieć i się nie dowiem. Opieram głowę o szybę
i cicho wzdycham. Mam nadzieję, że przez nich nie spóźnię się na przyjazd Lou. Nie
wiem co wykombinowali, ale jest osiemnasta. Niedługo powinien wrócić. Nie chcę,
żeby zastał pusty dom.
– Jesteśmy
– słyszę po chwili.
Niall
odpina mi pas i pomaga wysiąść.
– Mogę
już? – pytam dotykając materiału na moich oczach.
– Nie – dostaję
po ręce.
– Jesteś
nieznośny – warczę i idę trzymając się ręki blondyna.
Słyszę
stukot kółek. Słyszę rozmowy ludzi. Słyszę również komunikaty o odlotach.
– Boże
Niall, czy my jesteśmy na lotnisku? – śmieję się.
–
Jesteśmy. Właśnie idziemy do samolotu twojego ojca – oznajmia.
– Co?! Nie
– zatrzymuję się gwałtownie przez co chłopak na mnie wpada. – Louis ma dzisiaj
wrócić.
– Louis –
słyszę brata. On też tu jest? – Zagadka rozwiązana.
– Co? – marszczę
brwi. – Chłopaki mówię poważnie.
– My też.
Idź. Nie psuj niespodzianki. Louis, zapamiętam – mruczy Christophe'a i pcha
mnie do przodu.
O nie.
Wygadałam się. Trudno. Mój chłopak nie będzie zły. Idę dalej przed siebie stawiając
ostrożnie każdy krok. Wychodzimy na płytę lotniska zaraz po specjalnej
odprawie. Potem prowadzą mnie po schodkach. Czuję ciepło i wiem, że jestem w
samolocie. Ręce Nialla znikają z mojego ciała. Mam wrażenie, że zostaję sama.
Niepewnie zsuwam czarny materiał. Louis stoi po środku z czerwoną różą w ręce.
Kompletnie
mnie zatyka. W ogóle nie przeszło mi przez myśl, że to on może stać za tym
wszystkim. Przecież był w drodze i miał wrócić później. Kłamał! No dobra.
Kłamał. Ale w słusznej sprawie. Niespodzianka naprawdę się udała.
Podchodzę
do niego ledwo panując nad tym żeby się na niego nie rzucić.
– Miliony
odłamków szkła z mojej przeszłości. Prześladuje mnie
I kiedy
gwiazdy gromadzą się
I światła
zaczynają gasnąć
Kiedy cała
nadzieja zaczyna się rozpadać
Wiem, że
nie będę się bać. – mówi cicho. – Ta piosenka, którą męczę cię od początku
naszej znajomości, opowiada całe moje życie. Pasuje idealnie.
– Dobrze,
że już jesteś – szepcze i obejmuję jego szyję przytulając się.
–
Jedziemy, a raczej lecimy na wakacje. Tylko we dwoje. Ty i ja – całuje mnie po
całej twarzy.
– Ty to
wszystko zorganizowałeś? – pytam patrząc na niego.
– Pomogli
mi – uśmiecha się. – Twój ojciec załatwił mi dokumenty. Paszport. Fałszywe
nazwisko.
– Dokąd
lecimy? – moja ciekawość wygrywa.
Patrzę mu
w oczy i czekając na odpowiedź co chwila muskam jego usta.
– Na
Majorkę – mruczy, jeżdżąc dłońmi po moich plecach.
–
Poważnie? – uśmiecham się szeroko. Całuję go, ale przerywa nam sygnał
sterowania samolotu.
Kiwa głową
i prowadzi mnie na biały, skórzany fotel. Zapinam pasy i on również. Już mi
jest smutno, że jestem tak daleko od niego. Jest tak blisko, a jednak nie.
Kładę dłonie na kolana i poprawiam brzeg sukienki. Ciekawe czy któryś z nich
pomyślał o moich rzeczach. Myślę, że tak. To znaczy mama taką nadzieję.
Podnoszę wzrok na bruneta i uśmiecham się gdy widzę, że na mnie patrzy.
– No
powiedz coś...
–
Wyglądasz pięknie – mruczy i pociera palcami dolną wargę.
–
Dziękuję. Za to wszystko. To cudowna niespodzianka.
Odpina
pas, gdy może i podchodzi do mnie. Zamieniamy się, a ja ląduje na jego
kolanach.
– Co jak
stracisz czucie w nogach? – biorę jego dłoń i zaczynam bawić się palcami
mężczyzny.
– Chyba
nie będzie tak źle – odpowiada. – Tęskniłem, kochanie.
– Ja
bardziej – mówię zdecydowanie. – Następnym razem jadę z tobą.
– Nie ma
mowy – zaprzecza od razu.
– Zobaczysz.
Schowam się w bagażniku.
Odchyla
głowę i wybucha śmiechem. Patrzy na mnie rozbawiony.
– Mówię
poważnie – zabijam go wzrokiem i wracam do mojej zabawy.
Louis
kładzie dłoń na moim udzie, mnie przechodzi przyjemny dreszcz. Lubię jego
dotyk. Nawet bardzo. Myślę, że on o tym wie. Moje reakcje są zawsze
jednoznaczne.
– Kurwa –
klnie, przesuwając dłoń wyżej. Teraz
jest pod sukienką.
Zagryzam
mocno wargę chcąc ukryć mój nieco przyspieszony oddech. Co on ze mną wyprawia? Rozsuwam
uda, nie kontrolując tego. Podoba mi się to, jak mnie dotyka. Przenoszę jedną
dłoń na kark mężczyzny i subtelnie go masuję.
- Mogę cię
dotknąć? - pyta. Patrzy mi w oczy.
Waham się
przez chwilę, ale kiwam głową. Chcę tego i wiem, że nie mam powodu do obaw.
Ciągle
patrząc mu w oczy, czuje jak wsuwa dłoń dalej. Palcami muska moje udo, a potem
bieliznę. Cicho wzdycham, drżąc. Nie ze strachu. Pomimo tego, że nie zrobił
jeszcze nic szczególnego ja już się rozpływam. Prąd jaki między nami jest
przechodzi przeze mnie całą. Całuję go w usta, wsuwając palce we włosy Louisa.
To nie odwraca mojej uwagi. Czuję to dziwne uczucie tam w dole, gdy powoli masuje
mnie przez materiał majtek. Mój brzuch napina się, a palce zaciskają na włosach
bruneta. Pierwszy raz ktoś robi mi... coś takiego. To dla mnie niesamowicie
silne doznanie. Nie wiedziałam, że może być tak dobrze, ale jednak... Porusza
palcami delikatnie, nie chcąc zapewne mnie skrzywdzić. Mam wrażenie, że dla
niego to taki pierwszy raz po stracie pamięci. Opieram głowę o jego ramię i
wzdycham raz za razem. Nigdzie się nie spieszy. Każdy jego ruch jest
przemyślany i precyzyjny. Kiedy odsuwa bieliznę, a jego palce wsuwają się we
mnie, otwieram usta i cicho jęczę. Wbijam palce w jego kark. Louis odwraca
głowę i nasze usta ponownie się spotykają. Nie jestem w stanie opisać uczucia,
jakie rozchodzi się po moim ciele. Nie potrafię nawet oddać pocałunku. To
mężczyzna mnie całuję podczas gdy ja z zamkniętymi oczami staram się nie
zapomnieć jak się oddycha. Za dużo doznań jednocześnie. Louis rytmicznie wsuwa
i wysuwa ze mnie palce, sprawiając że odchyla głowę i jeczę. Jest szybciej,
inaczej. Fala doznań uderza we mnie, a ja nie wiem co się dzieje. Nie miałam
pojęcia, że to jest aż tak dobre. Zakrywam usta ręką, by zagłuszyć krzyk.
Chwilę później jest już po... Czuję mrowienie w całym ciele.
–
Wygadałam się bratu... – sapię, chowając twarz w szyi mężczyzny. Na pewno
jestem cała czerwona.
– Naprawdę
po czymś takim jesteś w stanie powiedzieć mi tylko to? – pyta rozbawiony.
–
Przepraszam... –całuję jego szyję i przymykam oczy. Bałam się, że będzie zły.
Poprawia
moją bieliznę i zabiera rękę. Na szczęście chyba nie jest.
– A i
dziękuję – szepczę cicho. Trochę czuję się skrępowana.
–
Przyjemność po mojej stronie – uśmiecha się i przytula mnie do siebie.
– Mogę się
odwdzięczyć, jeśli chcesz... – niepewnie na niego zerkam.
Kręci
głową i przesuwa palcami po moim policzku.
– Może
spróbuj zasnąć. Lot potrwa.
Nie chcę
myśleć dlaczego mi odmawia. Wtulam się w jego pierś i odpływam. Śnią mi się miłe
rzeczy, ale nie jestem w stanie zapamiętać co dokładnie. Wiem tylko, że gdy
otwieram oczy jestem wyspana. Nie siedzę na kolanach Louisa, a leżę na łóżku w
małym pomieszczeniu.
– Louis? –
pytam sennie i rozglądam się.
– Jestem,
kochanie – siedzi na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Patrzy na mnie z
uśmiechem.
– Lecimy
jeszcze? – kładę się na brzuchu, tak żeby móc go pocałować
– Jeszcze
piętnaście minut – odpowiada i przyciska usta do moich.
– A czy
ktoś pomyślał, żeby spakować mi... cokolwiek? – pytam przez pocałunek.
– Tak –
zaczyna się śmiać.
Uśmiecham
się i znowu go całuję. Lubię go w takim humorze choć muszę przyznać, że zły
Louis bardzo mnie kręci. Jest wtedy seksowny. Lubię go złego, ale nie na mnie.
Godzinę
później już opuszczamy lotnisko. Jejciu tu jest gorąco i słonecznie. Nie chcę
wracać do Londynu. Zero deszczu, zero wiatru. Idealnie. Ile tu zostajemy? Brunet
prowadzi mnie do postawionego auta. Chowa nasze rzeczy i jedziemy. Trzyma mnie
za rękę, kiedy wyglądam za okno. Piękna wyspa. Ludzie wydają się być tu
szczęśliwi.
– Ale
pięknie – macham jakiejś dziewczynce, która się do mnie uśmiecha.
Chciałabym
tu zostać jak najdłużej można. Myślę, że to dobry sposób na oderwanie się od
tego, co nas ostatnio przytłoczyło.
Tyle czekałam na rozdział!... Ale było warto! Mega tak bardzo <3 czekam na następny i oby jak najszybciej się pojawił. Liczyłam, że lu po tym wypadku przypomni sobie swoją przeszłość ale jak widać się przeliczyłam.
OdpowiedzUsuńKocham ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Majorka... Cudownie!
OdpowiedzUsuńCudowny <333
OdpowiedzUsuń