środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 10

Podjeżdżam pod ruinę Nialla i od razu dostrzegam jego blond włosy wystające spod auta. Prosił żebym się z nim spotkała bo potrzebuje mojej pomocy. Oto więc jestem. Wychodzę z samochodu i Odchrząkuje.
- Hej - wynurza się i podnosi. Wyciera brudne ręce od smaru w ścierkę. - Pomożesz mi z planem toru.
- Masz na myśli ten dla Louisa i Harrego? - upewniam się.
- Louisa? - unosi brwi do góry i uśmiecha się znacząco.
- Co? - uderza we mnie gorąco i zdaję sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłam.
- Widzę, że poznałaś się z nim mocniej. Nie myśl, że nikt nie widział jak wczoraj z nim wyszłaś.
- Niall, błagam zachowaj jego imię dla siebie - uderzam kilka razy czołem o klatkę blondyna. Jaka ja jestem głupia.
Nie powinnam tego mówić, ale jemu można ufać. Może nikomu nie zdradzi. Louis byłby zły.
- Po prostu weźmy się do pracy - proszę go zrezygnowana.
Kiwa głową i prowadzi mnie do domu. Wracam myślami do wczorajszego wieczoru. Nic się nie wydarzyło. Nie poszliśmy do łóżka, ale spędziliśmy noc razem. Siedząc na dywanie przed kominkiem, Louis nalewał mi wina do kieliszka i rozśmieszał. Mimo jego tajemniczej osobowości jest bardzo zabawną osobą. Może nie miał wcześniej komu tego okazać. Był dla mnie miły, był romantyczny. Wszystko to jednej nocy. Mój brat nie dzwonił, bo był zbyt zajęty świętowaniem. Może myślał, że grzecznie śpię w łóżku, kiedy tak naprawdę wróciłam nad ranem. Szczerze pierwszy raz nie obchodziło mnie co będzie myślał. Jestem ciekawa następnego spotkania z Louisem. Jak będzie wyglądało? Gdzie mnie zabierze i co mi pokaże? Z nim nie ma tego samego schematu. Mam nadzieję, że nie zachowa się jak ostatni dupek i będzie udawał, że nic nie zaszło. Bo zaszło... dużo. To co robiliśmy podobało mi się i było dla mnie ważne.
- Holly! - do rzeczywistości sprowadza mnie wściekły głos Horana. - Możesz się wreszcie skupić?
- Jestem skupiona - potrząsam głową i patrzę na niego.
Schodzi nam przy tym torze aż do późnego wieczora. O dziwo Niall próbuje mnie zabić tylko dwa razy. Potem jedynie odprowadza mnie do samochodu. Jeszcze pozwala sobie zajrzeć pod maskę i mruczy coś pod nosem.
- Idziesz z nami do klubu dzisiaj? Muszę rozprowadzić towar - pyta.
- Raczej nie.  - grymaszę wiedząc, że nie mam na to ochoty. Głównie dlatego, że nie chciałabym spotkać Harrego.
- Dobra. To jedź do domu. I z łaski swojej nie wkręcaj się w to... coś ze Spectre - ostrzega. - Ten wyścig to wyścig śmierci.
- Przecież i tak wiesz, że cię nie posłucham - całuję go w policzek i odjeżdżam.
W drodze do domu zastanawiam się, dlaczego jestem zła na Harryego. I dlaczego zrobił to co zrobił. Przecież Louis nic mu nie zrobił. Kompletnie tego nie rozumiem. Mam tylko nadzieję, że żadnemu z nich nic się nie stanie. Z tego co widziałam tor nie jest łatwy. Niall nie pozwalał mi wybierać innych ulic. Poza tym będzie to godzina siedemnasta, a nie wieczór. Więcej aut na ulicach. Jeśli będzie padać... Nie. Nie chcę teraz o tym myśleć. Tylko będę dłużej się martwić i jeszcze wpadnie mi do głowy coś głupiego.
Wjeżdżam na posesję naszego domu i parkuję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo głodna jestem. Idę w stronę domu, trzymając dłoń na brzuchu. Kiedy wchodzę do środka słyszę spokojną muzykę z salonu. Jest ciemno, pali się światło w kuchni.
Christophe już dawno nie grał. Dlatego uśmiecham się i idę do niego.
Jednak zdaje sobie sprawę, że tym razem to koncert Chopinowski w telewizji. Mój brat siedzi w fotelu i pije whisky.
- Cześć - opieram się o framugę patrząc na mężczyznę.
- Cześć - podnosi szklankę i bierze łyk. Nie odwraca się do mnie.
- Jak ci minął dzień? - podchodzę do niego. Wydaję mi się, że nie jest w najlepszym humorze.
- Ujdzie - wstaje i wychodzi z salonu.
Jest na mnie zły, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Skołowana idę do siebie. Co mu zrobiłam? Nie kłóciliśmy się. Wczoraj wszystko było w porządku.
Patrzę na telefon, ale rozczarowana nie widzę żadnej wiadomości ani nie odebranego połączenia. No cóż.. Biorę koszulkę do spania i idę się wykąpać. Tym razem decyduję się na prysznic, bo będzie szybciej. Obmywam ciało i wychodzę. Przebieram się i sięgam do szczotki, która przejeżdżam po włosach. Znęcam się nad nimi przez chwilę, a później wychodzę. Dalej myślę o głodzie.
Zbiegam po schodach do kuchni i biorę się za jakąś sałatkę.
- Gdzie on mieszka? - Opuszczam nóż na blat, gdy słyszę głos brata za sobą.
Biorę głęboki oddech i odwracam się zachowując spokój.
- Kto taki?
- Kierowca Spectre. Gdzie mieszka? - Christophe opiera się o framugę.
- Dlaczego pytasz? - wracam do swojego przerwanego zajęcia.
- Bo chcę z nim porozmawiać. Nie odwracaj się do mnie plecami - mówi chłodno.
- Robię coś Christophe.
- A ja do ciebie mówię. Odwróć się!
- Nie krzycz na mnie! - również unoszę głos.
- Więc patrz na mnie, gdy z tobą rozmawiam - warczy. - Adres.
- Nie znam - wzruszam ramionami.
- Znasz, nie kłam - ściska mój bark, wbijając palce w skórę. - Byłaś tam już dwa razy.
- Przestań - wyrywam się.
Przyciska mnie do blatu bardzo mocno. Wyrywa mi z ręki nóż.
- Czemu nie słuchasz? Czemu uciekasz i odsuwasz się ode mnie? Kocham cię, Holly - mówi w moje włosy.
- Nie odsuwam - próbuję się do niego przytulić.
- Robisz to - wciąż jest zły. Wyczuwam to w jego głosie.
- Nie... - jeszcze bardziej wciskam się w jego ciało.
W końcu i on mnie obejmuje. To bardzo mocny uścisk. Nie lubię, kiedy jest zły, ani kiedy podnosi na mnie głos. Rzadko taki bywa, więc… Wolę go uspokoić.
- Kocham cię...
Całuje mnie we włosy i sadza na blacie. Uspokaja się, a ja czuję ulgę. Uśmiecham się do niego i muskam jego usta Wiedząc, że to lubi. Lekko oddaje pocałunek i też się do mnie uśmiecha. Kładzie dłonie na moje uda.
- Chcesz trochę mojej sałatki? - pytam kusząco.
- Mhm - mruczy i wtula twarz w moją szyję.
Uśmiecham się i głaszczę go po włosach.
- Nikt mi cię nie zabierze, prawda?
- Christophe, jestem moim ukochanym braciszkiem. Nie mogłabym cię zostawić - co chwila zaplatam sobie jego włosy na palec.
Nie odpowiada, ale podnosi głowę i łączy nasze usta. Siedzę skołowana na blacie. To nie jest taki zwykły pocałunek, jakimi zawsze mnie obdarza.
Odsuwam się i spuszczam głowę.
- Jestem głodna…
- Rób – mówi i siada przy stole.
Zeskakuję z blatu i kontynuuję przerwane zajęcie. Potem razem jemy kolację.

Nie rozmawiamy, a ja próbuję nie myśleć o pocałunku. Christophe zachowuje się dzisiaj doprawdy dziwnie. Gdy mój brzuch jest pełny od razu idę do siebie. Chyba najlepiej będzie jak po prostu pójdę spać. Kiedy zasypiam, telefon na szafce wibruje. Leniwie sięgam po komórkę. Odblokowuję ekran i odczytuję wiadomość.
" Śpij dobrze, malutka" - nadawca: Louis.
Uśmiecham się szeroko, a serce uderza kilka razy bardzo mocno. Nie zdążam jednak odpisać bo odpływam.
Niestety Louis ma dla mnie mało czasu następnego dnia. Przygotowuje się do wyścigu. Mi Niall za to jęczy, że Christophe wysyła go po towar. I dodaje jeszcze, że to bezsensu skoro potrzebują transportera. W grupie każdy ma swoją rolę. On na pewno nie jest kierowcą, a mój brat nie jest w stanie zrobić wszystkiego. Każdy jest wyjątkowo zajęty, a ja snuję się po kątach nudząc. Posprzątałam już cały dom i nawet zrobiłam pranie, czego nienawidzę. Po prostu nie wiem czym mam się zająć. W końcu postanawiam się przejść. Deszcz nie pada, jest trochę chłodno, ale biorę bluzę i po problemie. Zamykam dom i kieruję się w stronę parku. Teraz nie powinno być tam wiele ludzi. To dzień roboczy, a więc każdy siedzi w biurze, czy gdziekolwiek. Też bym chciała... Czasem... Ale nie mam wyjścia. Moje życie jest takie i się nie zmieni. Nie chcę o tym myśleć, bo jedynie się dobijam.
~Louis~
Opieram się o samochód i patrzę z pobłażaniem na podjeżdżający McLaren Malika. Niech zgadnę, kolejna próba namówienia mnie do dołączenia do ich grupy. Ciekawe czego on tak naprawdę chce. Nie za bardzo mu ufam, ale może warto skorzystać? Nie chcę ciągle wyjeżdżać, zmieniać miejsca. Nie wiem skąd jestem, ale ucieczka to nie wyjście.
- Gotowy? Styles jest naprawdę niezły - mówi na wejściu. Widać, że jest zdenerwowany.
- W czym masz problem? - pytam. Odpycham się od auta i podchodzę do niego.
- Chcę Cię u siebie, ale z Hollyday aż tak się nie zaprzyjaźniaj.
- A to nie przypadkiem twoja sprawa, że ona się znalazła obok mnie. Nie jestem głupi, Malik. Chciałeś mnie poznać i upewnić się.
- Zrobiłem to. Zgódź się, a potem znajdź sobie inną.
Uśmiecham się drwiąco. Cudowny brat. Bardzo troskliwy i opiekuńczy. Denerwuje mnie coraz bardziej, ale kiwam głową.
- Dołączę, chcesz mnie jako kierowcy? - pytam.
- Przecież wiesz - prycha.
- Jak bardzo mnie udupisz?
- Przestań pieprzyć. - wywraca oczami. - Masz wszystko, tylko się zgódź.
- Pytam się co będę przewozić - łapię go za koszulę.
- A jak myślisz?- pyta głupio. - Nie moją siostrę jeśli oto pytasz.
- Nie licz na to. Mogę transportować broń, inne pierdoły, którymi chcesz handlować. Na pewno nie narkotyki. Rozumiesz, gówniarzu? - odsuwam go i podchodzę do swojego samochodu. - Za to ty byś chętnie zajrzał pod zderzak siostry, co?
- Wpieprzasz się między nas.
- Twoja siostra jest dorosła, Christophe. Otwórz oczy - Patrzę na niego przez chwilę. Wsiadam do auta i odjeżdżam.
Nie będzie mi mówił, co mam robić. Na pewno nie on. Hollyday jest w stanie sama za siebie odpowiadać.
A wiem, że ona chcę naszej znajomości i nie zamierzam z niej rezygnować z powodu tego dupka.
Wściekły przyspieszam i łamię kilka przepisów. Kilka razy zerkam na telefon, leżący na fotelu. W końcu sięgam po komórkę i dzwonię do dziewczyny.
Odbiera po kilku sygnałach.
- Cześć.
- Cześć - mówię i skręcam w prawo. - Zaraz po ciebie przyjadę.
- Co takiego? - pyta zdziwiona. - Gdzie jesteś, za ile będziesz? - słyszę jak panikuje i po chwili szybkie kroki po schodach.
- Za jakieś... hm - wyglądam za auto przede mną i wracam na środek pasy - za jakieś pięć minut.
- Pięć minut?! - piszczy i nagle huk. - Kurwa...
- Spadłaś ze schodów? Poważnie? Dziewczyno... Nic ci nie jest? - włączam kierunkowskaz i wyprzedzam bmw. - Trzy minuty.
- Gdzie jedziemy?
– Do centrum - odpowiadam, widząc dziewiętnastą na zegarze.
– Po co? – Zostaje mi dwie ulicę do ich domu.
– Po prostu. Weź bluzę, jest chłodno. I kluczyki od motoru, muszę ukryć Spectre.
– Jasne – mruczy.
– I perfekcyjne parkowanie zaliczone – mówię, stając przed bramą. – Otwórz. Wjadę przed garaż.
– Okay... – widzę ją w drzwiach.
Odkładam telefon i wjeżdżam na posesję. Zostawiam samochód na podjeździe. Biorę telefon oraz portfel. Idę w stronę dziewczyny.
– Cześć znowu – mówi uśmiechnięta.
– Cześć – łapię ją w talii, wchodząc na schodki.  Przyciągam brunetkę do siebie. – Spieprzamy zanim twój brat wróci.
– Dlaczego? – chichocze.
– Bo chyba mnie nie lubi – kładę ręce na jej biodrach i całuję ją nie mogąc się powstrzymać.
Od razu oplata moją szyję oddając pieszczotę. W tym czasie wysuwam z jej dłoni telefon. Nie będzie nam nikt przeszkadzał.
– Hej... – próbuje mi go odebrać.
– Nie – mówię i podchodzę do samochodu.
Rzucam komórkę na fotel, zamykam auto i idę po motor.
– Czemu go zabrałeś? – pyta zapinając mi kurtkę, co jest dosyć zabawne.
– Bo będziesz namierzana i kontrolowana i Bóg wie co jeszcze. Po co nam to? –uśmiecham się. –Mogę wiedzieć co robisz?
– Zawieje cię – mówi teraz poważnym tonem.
– No tak, dostanę gorączki i kataru – łapię jej twarz w dłonie i krótko całuję te słodkie usta.
– Chcę Cię w łóżku, ale bez kataru – mruczy dając mi całusy.
– Tak? – uśmiecham się. – Bierz kask i wsiadaj za mną.
Spełnia moje polecenie i po chwili już jedziemy.
Zamierzam spędzić z nią wieczór z daleka od nich wszystkich. Wśród obcych nam ludzi będzie lepiej. Zaparkuję gdzieś w pobliżu centrum i pochodzimy. Jestem w stanie zabrać ją nawet do wesołego miasteczka. Tak się robi chyba na filmach. Nie mam pewności. Nie pamiętam, gdzie zabierałem dziewczyny na randki.
Nie wiem nawet ile tych randek było. Teraz muszę skupić się na tej jednej.
Schodzimy z motoru. Chowam kaski do schowka i wsuwam kluczyki do kieszeni. Obejmuję Holly ramieniem i idziemy za tłumem.
Podoba mi się to jak nawzajem rozumiemy swoje zachowania. Bez zbędnych pytań czy wyjaśnień. Wszystko jest naturalne.
– Nie jest ci zimno? – pytam, poprawiając kaptur jej bluzy.
– Jest w porządku – zapewnia mnie.
Całuję ją w skroń, prowadząc w stronę sceny. Nie miałem pojęcia, że będzie jakiś koncert. Ale tylko dobrze się składa. Może akurat będzie coś ciekawego. Nawet się nie mylę. Holly się podoba. Obejmuję ją od tyłu, kiedy lekko się kołysze podśpiewując. Spędzamy tam prawie trzy godziny, dobrze się bawiąc. Jest już naprawdę ciemno, ale my uparcie spacerujemy po mieście. I tak ją pewnie zabiorę na coś do jedzenia. Ona bez przerwy jest głodna. Może mieć podarte ciuchy, brak makijażu, każdy włos w inną stronę, ale nie może być głodna. W życiu nie przypuszczałem, że spotkam taką dziewczynę. Ma charakter, ale jest w tym swój urok. Bardzo mi się podoba. Myślę, że w ktoś znalazłem kogoś kto mnie zatrzymuje w tym miejscu.
– Pizza – kłóci się ze mną już od piętnastu minut. Ja wolałbym sushi czy coś takiego.
– Pizza – jęczę. – Nie. Idziemy do KFC. Będzie pół na pół. I tam mają otwarte całodobowo.
– Niech będzie – mówi łaskawie.
– Niech będzie – udaję jej głos. Uderza mnie w brzuch, a potem wzdryga się. Wzdycham i ściągam kurtkę. Zakładam jej i zapinam. – Idziemy.
– Jesteś kochany – uśmiecha się tak radośnie i wdzięcznie, że to wynagradza nawet odmarznięte całe ciało.
Pokazuję na policzek, a ona od razu daje mi całusa. Splatam nasze palce ze sobą i prowadzę do restauracji. Tam oboje bierzemy dokładnie to samo i zdecydowanie nie jest to sałatka i dietetyczna cola. Siedząc przy jednym stole opróżniamy kubełek. Jestem pewny, że jej brat już dostaje białej gorączki. Nawet zaczynają nachodzić mnie obawy co dla jej powrotu do domu. Myślę, że nic jej nie zrobi. Za bardzo ją kocha, ale... w złości nigdy, nic nie wiadomo. Chciałbym ją dziś zabrać na noc do siebie. Jednak moje auto zostało u nich... A zresztą. Przecież mogę je rano odebrać.
Zerkam na dziewczynę, która właśnie oblizuje swoje brudne od sosu palce. Nawet teraz patrząc na nią ma się wrażenie, że bawi się naprawdę dobrze.
– Jedziemy do mnie? – pytam i podsuwam jej kubek z pepsi.
– To zabrzmiało jak propozycja pijanego faceta z baru.
– Nocujesz u mnie? Lepiej?
– Mój brat będzie się martwił - robi się smutna.
– Możesz wysłać mu wiadomość - wzruszam ramionami. Jestem pewny, że zna numer na pamięć.
– Zadzwonię do niego. Tak będzie lepiej – proponuje.
Gdy ja palę, ona rozmawia z tym.... swoim braciszkiem. Dla mnie to nie jest normalne. Ich relacja jest dziwna i bardzo mocna. Ich relacja jest po prostu chora. Manipuluje ją. Widzę, że dziewczyna zaczyna krzyczeć do słuchawki. Zaraz ja z nim porozmawiam i tyle będzie. Nasza współpraca nie zostanie uznana za najlepszą. Nie dogadamy się.
Kiedy ruszam w jej stronę, ona właśnie się rozłącza.
– Wolałby żebym wróciła... – oddaje mi telefon.
– Nic dziwnego. On nie wolał. Kazał ci.
– Martwi się o mnie – próbuje go tłumaczyć. – Ale ja chyba nie chcę tam dzisiaj wracać.
– Nie chcesz? Na pewno?
Kiwa głową uśmiechając się do mnie delikatnie.
Podchodzi bliżej, więc ją obejmuję i całuję dziewczynę. Słodko, długo.
– Jesteś bardzo caluśny – kończy nasz pocałunek, ale się nie odsuwa.
– Powiedziała Holly – wywracam oczami. Biorę ją za rękę i idziemy do motoru.
W domu jesteśmy trochę po jedenastej. Postawiła się bratu żeby ze mną zostać. Jestem z niej dumny. Mogę się domyślać, że nie często staje przed takim wyborem. Christophe raczej jej nie ustępuje. A ona jest względem niego potulna jak baranek. Nie zajmuje jej dużo czas, żeby poczuć się swobodnie w moim domu. Pożyczam dziewczynie koszulkę i pokazuję łazienkę. Zresztą, ona wie gdzie jest co. Już tu nocowała. Dawałem jej ubrania dwa razy. Nie dostałem z powrotem Myślę, że za jakiś czas zostanę bez niczego. Siadam przed telewizorem, kiedy ona się myje.
Zerkam na zegarek - jest już po północy. Nie dziwię się czemu jestem taki zmęczony. Za trzy dni wyścig ze Stylesem. Ten człowiek tak mnie denerwuje. Nie wiem czy jest świadom, na co się pisze. Ten wyścig to jedź albo giń. Prawdopodobieństwo wypadku jest wielkie.
A to, że to on może nie dojechać do mety jest jeszcze bardziej prawdopodobne.
Kręcę głową i przecieram twarz dłońmi. Zostawiam galę boksu, a potem idę do pokoju przygotować łóżko.
Na korytarzu spotkam Hollyday. Dobrze wygląda w moich rzeczach. Zdecydowanie...
- Podoba mi się to co widzę - mówię.
- Tak? - zakręca się wokół własnej osi.
- Jestem tylko facetem - klepię ją w tylek.
- Och wiem - śmieje się i wchodzi do sypialni.
- Chcesz spać sama?
- Chyba sobie żartujesz - patrzy na mnie głupio.
- Wolałem się upewnić - zamykam drzwi i podchodzę do komody.
Brunetka w tym czasie wskakuje na łóżko i zagrzebuje się w pościeli.
Kiedy kładę się obok niej, jest wtulona w poduszkę. Może moje mieszkanie nie jest najlepsze, ale łóżko już tak. Musi być wygodne.
- Dzisiaj było naprawdę fajnie... - mruczy sennie.
- Bo byłaś tam - szepczę jej do ucha i obejmuję w talii.

Uśmiecha się i po chwili jej noga ląduje na mnie. Pewnie, czemu nie? Kładę rękę pod głową i patrzę w sufit. Nie jestem ze stali. Mam uczucia i pragnienia. Jasne, że liczy się coś poza ściganiem. Całuję dziewczynę we włosy, bardzo szybko zasypia. Ja nie potrafię. Myślę nad swoim życiem. Mógłbym zgłosić się na policję, szukać pomocy, ale po prostu się boję tego kim byłem. Może lepiej po prostu zacząć wszystko od nowa, a jeśli mam wiedzieć to odpowiedź sama kiedyś mnie znajdzie. Pamięć powinna mi wrócić. Kiedy obudziłem się po wypadku, byłem w lesie. Siedziałem jako pasażer. Nie wiem kto był kierowcą, ktoś uciekł. Wyszedłem szukać pomocy. Jakiś czas później w tym samym miejscu to samo auto spłonęło. Jestem chodzącą zagadką i to nie jest w cale tak fajne jakby się mogło wydawać. Wzbudzam tajemnicę, zaciekawiam innych, chociaż sam próbuję poznać siebie. Jestem pogubiony. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi odnaleźć ścieżki. Sam już nie do końca wiem co mam robić i komu ufać.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Christophe mnie wkurza. A Louis mnie bardzo ciekawi... :)
    Przez chwilkę miałam myśl, że to Harry był tym kierowcą, idk czemu.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    + Wesołych, spokojnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej brat jest jakiś chory... Kochan to opowiadanie 😍 wesołych świąt 😄

    OdpowiedzUsuń
  4. Koleżanka poleciła mi twojego bloga i uwierz mi nie zawiodłam się , to jest bardzo dobre ! Z zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział !!! WESOLYCH ŚWIĄT ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brat Holly jest jakiś chory psychicznie on ją kocha ale nie tak jak brat siostrę tylko jak mężczyzna kobietę. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to ff ❤❤❤ Jesteś genialna dziewczyno

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten brat jest dziwny ale oki xdd uwielbiam go mmm <3333

    OdpowiedzUsuń