Podjeżdżam
pod ruinę Nialla i od razu dostrzegam jego blond włosy wystające spod auta.
Prosił żebym się z nim spotkała bo potrzebuje mojej pomocy. Oto więc jestem.
Wychodzę z samochodu i Odchrząkuje.
- Hej -
wynurza się i podnosi. Wyciera brudne ręce od smaru w ścierkę. - Pomożesz mi z
planem toru.
- Masz na
myśli ten dla Louisa i Harrego? - upewniam się.
- Louisa?
- unosi brwi do góry i uśmiecha się znacząco.
- Co? -
uderza we mnie gorąco i zdaję sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłam.
- Widzę,
że poznałaś się z nim mocniej. Nie myśl, że nikt nie widział jak wczoraj z nim
wyszłaś.
- Niall,
błagam zachowaj jego imię dla siebie - uderzam kilka razy czołem o klatkę
blondyna. Jaka ja jestem głupia.
Nie
powinnam tego mówić, ale jemu można ufać. Może nikomu nie zdradzi. Louis byłby
zły.
- Po
prostu weźmy się do pracy - proszę go zrezygnowana.
Kiwa głową
i prowadzi mnie do domu. Wracam myślami do wczorajszego wieczoru. Nic się nie
wydarzyło. Nie poszliśmy do łóżka, ale spędziliśmy noc razem. Siedząc na
dywanie przed kominkiem, Louis nalewał mi wina do kieliszka i rozśmieszał. Mimo
jego tajemniczej osobowości jest bardzo zabawną osobą. Może nie miał wcześniej
komu tego okazać. Był dla mnie miły, był romantyczny. Wszystko to jednej nocy.
Mój brat nie dzwonił, bo był zbyt zajęty świętowaniem. Może myślał, że
grzecznie śpię w łóżku, kiedy tak naprawdę wróciłam nad ranem. Szczerze
pierwszy raz nie obchodziło mnie co będzie myślał. Jestem ciekawa następnego
spotkania z Louisem. Jak będzie wyglądało? Gdzie mnie zabierze i co mi pokaże?
Z nim nie ma tego samego schematu. Mam nadzieję, że nie zachowa się jak ostatni
dupek i będzie udawał, że nic nie zaszło. Bo zaszło... dużo. To co robiliśmy
podobało mi się i było dla mnie ważne.
- Holly! -
do rzeczywistości sprowadza mnie wściekły głos Horana. - Możesz się wreszcie
skupić?
- Jestem
skupiona - potrząsam głową i patrzę na niego.
Schodzi
nam przy tym torze aż do późnego wieczora. O dziwo Niall próbuje mnie zabić
tylko dwa razy. Potem jedynie odprowadza mnie do samochodu. Jeszcze pozwala
sobie zajrzeć pod maskę i mruczy coś pod nosem.
- Idziesz
z nami do klubu dzisiaj? Muszę rozprowadzić towar - pyta.
- Raczej
nie. - grymaszę wiedząc, że nie mam na
to ochoty. Głównie dlatego, że nie chciałabym spotkać Harrego.
- Dobra.
To jedź do domu. I z łaski swojej nie wkręcaj się w to... coś ze Spectre -
ostrzega. - Ten wyścig to wyścig śmierci.
- Przecież
i tak wiesz, że cię nie posłucham - całuję go w policzek i odjeżdżam.
W drodze
do domu zastanawiam się, dlaczego jestem zła na Harryego. I dlaczego zrobił to
co zrobił. Przecież Louis nic mu nie zrobił. Kompletnie tego nie rozumiem. Mam
tylko nadzieję, że żadnemu z nich nic się nie stanie. Z tego co widziałam tor
nie jest łatwy. Niall nie pozwalał mi wybierać innych ulic. Poza tym będzie to
godzina siedemnasta, a nie wieczór. Więcej aut na ulicach. Jeśli będzie
padać... Nie. Nie chcę teraz o tym myśleć. Tylko będę dłużej się martwić i
jeszcze wpadnie mi do głowy coś głupiego.
Wjeżdżam
na posesję naszego domu i parkuję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo
głodna jestem. Idę w stronę domu, trzymając dłoń na brzuchu. Kiedy wchodzę do
środka słyszę spokojną muzykę z salonu. Jest ciemno, pali się światło w kuchni.
Christophe
już dawno nie grał. Dlatego uśmiecham się i idę do niego.
Jednak
zdaje sobie sprawę, że tym razem to koncert Chopinowski w telewizji. Mój brat
siedzi w fotelu i pije whisky.
- Cześć -
opieram się o framugę patrząc na mężczyznę.
- Cześć -
podnosi szklankę i bierze łyk. Nie odwraca się do mnie.
- Jak ci minął
dzień? - podchodzę do niego. Wydaję mi się, że nie jest w najlepszym humorze.
- Ujdzie -
wstaje i wychodzi z salonu.
Jest na
mnie zły, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Skołowana idę do siebie. Co mu
zrobiłam? Nie kłóciliśmy się. Wczoraj wszystko było w porządku.
Patrzę na
telefon, ale rozczarowana nie widzę żadnej wiadomości ani nie odebranego
połączenia. No cóż.. Biorę koszulkę do spania i idę się wykąpać. Tym razem
decyduję się na prysznic, bo będzie szybciej. Obmywam ciało i wychodzę.
Przebieram się i sięgam do szczotki, która przejeżdżam po włosach. Znęcam się
nad nimi przez chwilę, a później wychodzę. Dalej myślę o głodzie.
Zbiegam po
schodach do kuchni i biorę się za jakąś sałatkę.
- Gdzie on
mieszka? - Opuszczam nóż na blat, gdy słyszę głos brata za sobą.
Biorę
głęboki oddech i odwracam się zachowując spokój.
- Kto
taki?
- Kierowca
Spectre. Gdzie mieszka? - Christophe opiera się o framugę.
- Dlaczego
pytasz? - wracam do swojego przerwanego zajęcia.
- Bo chcę
z nim porozmawiać. Nie odwracaj się do mnie plecami - mówi chłodno.
- Robię
coś Christophe.
- A ja do
ciebie mówię. Odwróć się!
- Nie
krzycz na mnie! - również unoszę głos.
- Więc
patrz na mnie, gdy z tobą rozmawiam - warczy. - Adres.
- Nie znam
- wzruszam ramionami.
- Znasz,
nie kłam - ściska mój bark, wbijając palce w skórę. - Byłaś tam już dwa razy.
- Przestań
- wyrywam się.
Przyciska
mnie do blatu bardzo mocno. Wyrywa mi z ręki nóż.
- Czemu
nie słuchasz? Czemu uciekasz i odsuwasz się ode mnie? Kocham cię, Holly - mówi
w moje włosy.
- Nie odsuwam
- próbuję się do niego przytulić.
- Robisz
to - wciąż jest zły. Wyczuwam to w jego głosie.
- Nie... -
jeszcze bardziej wciskam się w jego ciało.
W końcu i
on mnie obejmuje. To bardzo mocny uścisk. Nie lubię, kiedy jest zły, ani kiedy
podnosi na mnie głos. Rzadko taki bywa, więc… Wolę go uspokoić.
- Kocham
cię...
Całuje
mnie we włosy i sadza na blacie. Uspokaja się, a ja czuję ulgę. Uśmiecham się
do niego i muskam jego usta Wiedząc, że to lubi. Lekko oddaje pocałunek i też
się do mnie uśmiecha. Kładzie dłonie na moje uda.
- Chcesz
trochę mojej sałatki? - pytam kusząco.
- Mhm -
mruczy i wtula twarz w moją szyję.
Uśmiecham
się i głaszczę go po włosach.
- Nikt mi
cię nie zabierze, prawda?
-
Christophe, jestem moim ukochanym braciszkiem. Nie mogłabym cię zostawić - co
chwila zaplatam sobie jego włosy na palec.
Nie
odpowiada, ale podnosi głowę i łączy nasze usta. Siedzę skołowana na blacie. To
nie jest taki zwykły pocałunek, jakimi zawsze mnie obdarza.
Odsuwam
się i spuszczam głowę.
- Jestem
głodna…
- Rób – mówi
i siada przy stole.
Zeskakuję
z blatu i kontynuuję przerwane zajęcie. Potem razem jemy kolację.
Nie
rozmawiamy, a ja próbuję nie myśleć o pocałunku. Christophe zachowuje się
dzisiaj doprawdy dziwnie. Gdy mój brzuch jest pełny od razu idę do siebie. Chyba
najlepiej będzie jak po prostu pójdę spać. Kiedy zasypiam, telefon na szafce
wibruje. Leniwie sięgam po komórkę. Odblokowuję ekran i odczytuję wiadomość.
"
Śpij dobrze, malutka" - nadawca: Louis.
Uśmiecham
się szeroko, a serce uderza kilka razy bardzo mocno. Nie zdążam jednak odpisać
bo odpływam.
Niestety
Louis ma dla mnie mało czasu następnego dnia. Przygotowuje się do wyścigu. Mi
Niall za to jęczy, że Christophe wysyła go po towar. I dodaje jeszcze, że to
bezsensu skoro potrzebują transportera. W grupie każdy ma swoją rolę. On na
pewno nie jest kierowcą, a mój brat nie jest w stanie zrobić wszystkiego. Każdy
jest wyjątkowo zajęty, a ja snuję się po kątach nudząc. Posprzątałam już cały
dom i nawet zrobiłam pranie, czego nienawidzę. Po prostu nie wiem czym mam się
zająć. W końcu postanawiam się przejść. Deszcz nie pada, jest trochę chłodno,
ale biorę bluzę i po problemie. Zamykam dom i kieruję się w stronę parku. Teraz
nie powinno być tam wiele ludzi. To dzień roboczy, a więc każdy siedzi w
biurze, czy gdziekolwiek. Też bym chciała... Czasem... Ale nie mam wyjścia.
Moje życie jest takie i się nie zmieni. Nie chcę o tym myśleć, bo jedynie się
dobijam.
~Louis~
Opieram
się o samochód i patrzę z pobłażaniem na podjeżdżający McLaren Malika. Niech
zgadnę, kolejna próba namówienia mnie do dołączenia do ich grupy. Ciekawe czego
on tak naprawdę chce. Nie za bardzo mu ufam, ale może warto skorzystać? Nie
chcę ciągle wyjeżdżać, zmieniać miejsca. Nie wiem skąd jestem, ale ucieczka to
nie wyjście.
- Gotowy?
Styles jest naprawdę niezły - mówi na wejściu. Widać, że jest zdenerwowany.
- W czym
masz problem? - pytam. Odpycham się od auta i podchodzę do niego.
- Chcę Cię
u siebie, ale z Hollyday aż tak się nie zaprzyjaźniaj.
- A to nie
przypadkiem twoja sprawa, że ona się znalazła obok mnie. Nie jestem głupi,
Malik. Chciałeś mnie poznać i upewnić się.
- Zrobiłem
to. Zgódź się, a potem znajdź sobie inną.
Uśmiecham
się drwiąco. Cudowny brat. Bardzo troskliwy i opiekuńczy. Denerwuje mnie coraz
bardziej, ale kiwam głową.
- Dołączę,
chcesz mnie jako kierowcy? - pytam.
- Przecież
wiesz - prycha.
- Jak
bardzo mnie udupisz?
- Przestań
pieprzyć. - wywraca oczami. - Masz wszystko, tylko się zgódź.
- Pytam
się co będę przewozić - łapię go za koszulę.
- A jak
myślisz?- pyta głupio. - Nie moją siostrę jeśli oto pytasz.
- Nie licz
na to. Mogę transportować broń, inne pierdoły, którymi chcesz handlować. Na
pewno nie narkotyki. Rozumiesz, gówniarzu? - odsuwam go i podchodzę do swojego
samochodu. - Za to ty byś chętnie zajrzał pod zderzak siostry, co?
-
Wpieprzasz się między nas.
- Twoja
siostra jest dorosła, Christophe. Otwórz oczy - Patrzę na niego przez chwilę.
Wsiadam do auta i odjeżdżam.
Nie będzie
mi mówił, co mam robić. Na pewno nie on. Hollyday jest w stanie sama za siebie
odpowiadać.
A wiem, że
ona chcę naszej znajomości i nie zamierzam z niej rezygnować z powodu tego
dupka.
Wściekły
przyspieszam i łamię kilka przepisów. Kilka razy zerkam na telefon, leżący na
fotelu. W końcu sięgam po komórkę i dzwonię do dziewczyny.
Odbiera po
kilku sygnałach.
- Cześć.
- Cześć -
mówię i skręcam w prawo. - Zaraz po ciebie przyjadę.
- Co
takiego? - pyta zdziwiona. - Gdzie jesteś, za ile będziesz? - słyszę jak
panikuje i po chwili szybkie kroki po schodach.
- Za
jakieś... hm - wyglądam za auto przede mną i wracam na środek pasy - za jakieś
pięć minut.
- Pięć
minut?! - piszczy i nagle huk. - Kurwa...
- Spadłaś
ze schodów? Poważnie? Dziewczyno... Nic ci nie jest? - włączam kierunkowskaz i
wyprzedzam bmw. - Trzy minuty.
- Gdzie
jedziemy?
– Do
centrum - odpowiadam, widząc dziewiętnastą na zegarze.
– Po co? –
Zostaje mi dwie ulicę do ich domu.
– Po
prostu. Weź bluzę, jest chłodno. I kluczyki od motoru, muszę ukryć Spectre.
– Jasne –
mruczy.
– I
perfekcyjne parkowanie zaliczone – mówię, stając przed bramą. – Otwórz. Wjadę
przed garaż.
– Okay... –
widzę ją w drzwiach.
Odkładam
telefon i wjeżdżam na posesję. Zostawiam samochód na podjeździe. Biorę telefon
oraz portfel. Idę w stronę dziewczyny.
– Cześć
znowu – mówi uśmiechnięta.
– Cześć –
łapię ją w talii, wchodząc na schodki.
Przyciągam brunetkę do siebie. – Spieprzamy zanim twój brat wróci.
–
Dlaczego? – chichocze.
– Bo chyba
mnie nie lubi – kładę ręce na jej biodrach i całuję ją nie mogąc się
powstrzymać.
Od razu
oplata moją szyję oddając pieszczotę. W tym czasie wysuwam z jej dłoni telefon.
Nie będzie nam nikt przeszkadzał.
– Hej... –
próbuje mi go odebrać.
– Nie –
mówię i podchodzę do samochodu.
Rzucam
komórkę na fotel, zamykam auto i idę po motor.
– Czemu go
zabrałeś? – pyta zapinając mi kurtkę, co jest dosyć zabawne.
– Bo
będziesz namierzana i kontrolowana i Bóg wie co jeszcze. Po co nam to? –uśmiecham
się. –Mogę wiedzieć co robisz?
– Zawieje
cię – mówi teraz poważnym tonem.
– No tak,
dostanę gorączki i kataru – łapię jej twarz w dłonie i krótko całuję te słodkie
usta.
– Chcę Cię
w łóżku, ale bez kataru – mruczy dając mi całusy.
– Tak? –
uśmiecham się. – Bierz kask i wsiadaj za mną.
Spełnia
moje polecenie i po chwili już jedziemy.
Zamierzam
spędzić z nią wieczór z daleka od nich wszystkich. Wśród obcych nam ludzi
będzie lepiej. Zaparkuję gdzieś w pobliżu centrum i pochodzimy. Jestem w stanie
zabrać ją nawet do wesołego miasteczka. Tak się robi chyba na filmach. Nie mam
pewności. Nie pamiętam, gdzie zabierałem dziewczyny na randki.
Nie wiem
nawet ile tych randek było. Teraz muszę skupić się na tej jednej.
Schodzimy
z motoru. Chowam kaski do schowka i wsuwam kluczyki do kieszeni. Obejmuję Holly
ramieniem i idziemy za tłumem.
Podoba mi
się to jak nawzajem rozumiemy swoje zachowania. Bez zbędnych pytań czy
wyjaśnień. Wszystko jest naturalne.
– Nie jest
ci zimno? – pytam, poprawiając kaptur jej bluzy.
– Jest w
porządku – zapewnia mnie.
Całuję ją
w skroń, prowadząc w stronę sceny. Nie miałem pojęcia, że będzie jakiś koncert.
Ale tylko dobrze się składa. Może akurat będzie coś ciekawego. Nawet się nie
mylę. Holly się podoba. Obejmuję ją od tyłu, kiedy lekko się kołysze
podśpiewując. Spędzamy tam prawie trzy godziny, dobrze się bawiąc. Jest już
naprawdę ciemno, ale my uparcie spacerujemy po mieście. I tak ją pewnie zabiorę
na coś do jedzenia. Ona bez przerwy jest głodna. Może mieć podarte ciuchy, brak
makijażu, każdy włos w inną stronę, ale nie może być głodna. W życiu nie
przypuszczałem, że spotkam taką dziewczynę. Ma charakter, ale jest w tym swój
urok. Bardzo mi się podoba. Myślę, że w ktoś znalazłem kogoś kto mnie
zatrzymuje w tym miejscu.
– Pizza –
kłóci się ze mną już od piętnastu minut. Ja wolałbym sushi czy coś takiego.
– Pizza – jęczę.
– Nie. Idziemy do KFC. Będzie pół na pół. I tam mają otwarte całodobowo.
– Niech
będzie – mówi łaskawie.
– Niech
będzie – udaję jej głos. Uderza mnie w brzuch, a potem wzdryga się. Wzdycham i
ściągam kurtkę. Zakładam jej i zapinam. – Idziemy.
– Jesteś
kochany – uśmiecha się tak radośnie i wdzięcznie, że to wynagradza nawet odmarznięte
całe ciało.
Pokazuję
na policzek, a ona od razu daje mi całusa. Splatam nasze palce ze sobą i
prowadzę do restauracji. Tam oboje bierzemy dokładnie to samo i zdecydowanie
nie jest to sałatka i dietetyczna cola. Siedząc przy jednym stole opróżniamy
kubełek. Jestem pewny, że jej brat już dostaje białej gorączki. Nawet zaczynają
nachodzić mnie obawy co dla jej powrotu do domu. Myślę, że nic jej nie zrobi.
Za bardzo ją kocha, ale... w złości nigdy, nic nie wiadomo. Chciałbym ją dziś
zabrać na noc do siebie. Jednak moje auto zostało u nich... A zresztą. Przecież
mogę je rano odebrać.
Zerkam na
dziewczynę, która właśnie oblizuje swoje brudne od sosu palce. Nawet teraz
patrząc na nią ma się wrażenie, że bawi się naprawdę dobrze.
– Jedziemy
do mnie? – pytam i podsuwam jej kubek z pepsi.
– To
zabrzmiało jak propozycja pijanego faceta z baru.
– Nocujesz
u mnie? Lepiej?
– Mój brat
będzie się martwił - robi się smutna.
– Możesz
wysłać mu wiadomość - wzruszam ramionami. Jestem pewny, że zna numer na pamięć.
–
Zadzwonię do niego. Tak będzie lepiej – proponuje.
Gdy ja
palę, ona rozmawia z tym.... swoim braciszkiem. Dla mnie to nie jest normalne.
Ich relacja jest dziwna i bardzo mocna. Ich relacja jest po prostu chora.
Manipuluje ją. Widzę, że dziewczyna zaczyna krzyczeć do słuchawki. Zaraz ja z
nim porozmawiam i tyle będzie. Nasza współpraca nie zostanie uznana za
najlepszą. Nie dogadamy się.
Kiedy
ruszam w jej stronę, ona właśnie się rozłącza.
– Wolałby
żebym wróciła... – oddaje mi telefon.
– Nic
dziwnego. On nie wolał. Kazał ci.
– Martwi
się o mnie – próbuje go tłumaczyć. – Ale ja chyba nie chcę tam dzisiaj wracać.
– Nie
chcesz? Na pewno?
Kiwa głową
uśmiechając się do mnie delikatnie.
Podchodzi
bliżej, więc ją obejmuję i całuję dziewczynę. Słodko, długo.
– Jesteś
bardzo caluśny – kończy nasz pocałunek, ale się nie odsuwa.
–
Powiedziała Holly – wywracam oczami. Biorę ją za rękę i idziemy do motoru.
W domu
jesteśmy trochę po jedenastej. Postawiła się bratu żeby ze mną zostać. Jestem z
niej dumny. Mogę się domyślać, że nie często staje przed takim wyborem.
Christophe raczej jej nie ustępuje. A ona jest względem niego potulna jak baranek.
Nie zajmuje jej dużo czas, żeby poczuć się swobodnie w moim domu. Pożyczam
dziewczynie koszulkę i pokazuję łazienkę. Zresztą, ona wie gdzie jest co. Już
tu nocowała. Dawałem jej ubrania dwa razy. Nie dostałem z powrotem Myślę, że za
jakiś czas zostanę bez niczego. Siadam przed telewizorem, kiedy ona się myje.
Zerkam na
zegarek - jest już po północy. Nie dziwię się czemu jestem taki zmęczony. Za
trzy dni wyścig ze Stylesem. Ten człowiek tak mnie denerwuje. Nie wiem czy jest
świadom, na co się pisze. Ten wyścig to jedź albo giń. Prawdopodobieństwo
wypadku jest wielkie.
A to, że
to on może nie dojechać do mety jest jeszcze bardziej prawdopodobne.
Kręcę
głową i przecieram twarz dłońmi. Zostawiam galę boksu, a potem idę do pokoju
przygotować łóżko.
Na
korytarzu spotkam Hollyday. Dobrze wygląda w moich rzeczach. Zdecydowanie...
- Podoba
mi się to co widzę - mówię.
- Tak? -
zakręca się wokół własnej osi.
- Jestem
tylko facetem - klepię ją w tylek.
- Och wiem
- śmieje się i wchodzi do sypialni.
- Chcesz
spać sama?
- Chyba
sobie żartujesz - patrzy na mnie głupio.
- Wolałem
się upewnić - zamykam drzwi i podchodzę do komody.
Brunetka w
tym czasie wskakuje na łóżko i zagrzebuje się w pościeli.
Kiedy
kładę się obok niej, jest wtulona w poduszkę. Może moje mieszkanie nie jest
najlepsze, ale łóżko już tak. Musi być wygodne.
- Dzisiaj
było naprawdę fajnie... - mruczy sennie.
- Bo byłaś
tam - szepczę jej do ucha i obejmuję w talii.
Uśmiecha
się i po chwili jej noga ląduje na mnie. Pewnie, czemu nie? Kładę rękę pod
głową i patrzę w sufit. Nie jestem ze stali. Mam uczucia i pragnienia. Jasne, że
liczy się coś poza ściganiem. Całuję dziewczynę we włosy, bardzo szybko
zasypia. Ja nie potrafię. Myślę nad swoim życiem. Mógłbym zgłosić się na
policję, szukać pomocy, ale po prostu się boję tego kim byłem. Może lepiej po
prostu zacząć wszystko od nowa, a jeśli mam wiedzieć to odpowiedź sama kiedyś
mnie znajdzie. Pamięć powinna mi wrócić. Kiedy obudziłem się po wypadku, byłem
w lesie. Siedziałem jako pasażer. Nie wiem kto był kierowcą, ktoś uciekł.
Wyszedłem szukać pomocy. Jakiś czas później w tym samym miejscu to samo auto
spłonęło. Jestem chodzącą zagadką i to nie jest w cale tak fajne jakby się mogło
wydawać. Wzbudzam tajemnicę, zaciekawiam innych, chociaż sam próbuję poznać
siebie. Jestem pogubiony. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi odnaleźć ścieżki. Sam
już nie do końca wiem co mam robić i komu ufać.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńChristophe mnie wkurza. A Louis mnie bardzo ciekawi... :)
Przez chwilkę miałam myśl, że to Harry był tym kierowcą, idk czemu.
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
/@zosia_official
+ Wesołych, spokojnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJej brat jest jakiś chory... Kochan to opowiadanie 😍 wesołych świąt 😄
OdpowiedzUsuńO tak,więcej, więcej! <3
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńKoleżanka poleciła mi twojego bloga i uwierz mi nie zawiodłam się , to jest bardzo dobre ! Z zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział !!! WESOLYCH ŚWIĄT ! :)
OdpowiedzUsuńBrat Holly jest jakiś chory psychicznie on ją kocha ale nie tak jak brat siostrę tylko jak mężczyzna kobietę. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńKocham to ff ❤❤❤ Jesteś genialna dziewczyno
OdpowiedzUsuńTen brat jest dziwny ale oki xdd uwielbiam go mmm <3333
OdpowiedzUsuń