piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 11

Przyjemne łaskotanie wybudza mnie ze snu. Powoli otwieram oczy i kilka razy mrugam. Do pokoju wpada dużo światła, oślepiając mnie. Dlaczego mi jest tak nie wygodnie? Ach… Okazuje się, że Holly prawie całkowicie śpi na moim ciele, a jej włosy rozsypane są po mojej twarzy. Dosłownie, czuję je aż w ustach. Odgarniam kosmyki brunetki i przecieram twarz ręką. Przekręcam głowę, żeby zobaczyć która godzina na zegarku. Dopiero siódma rano. Czy ja naprawdę jestem już tak stary, że budzę się o takich porach. Zasnąłem niedawno, a już nie będę umiał ponownie pogrążyć się w śnie. Cudownie. Czuję, że moje ciało trochę zdrętwiało, więc powoli zsuwam z siebie dziewczynę i siadam, spuszczając nogi na podłogę. Przeczesuję palcami włosy, ziewając. Czas się wykąpać. Upewniam się, że brunetka śpi i idę do łazienki. Napuszczam wody do wanny i kiedy ta się napełnia ja sprawdzam telefon Holly. Jestem ciekaw ile ma nie odebranych połączeń. Uśmiecham się drwiąco, widząc zaznaczoną na czerwono liczbę 15. Christophe... Christophe... Znów Christophe. To nie jest normalne, powtórzę raz jeszcze. Ten gość powinien się ogarnąć i to jak najszybciej. Trochę boję się o Hollyday. Czy ona na pewno jest bezpieczna mimo, że tak kontrolowana? Bracia nie są tak opiekuńczy, tak zaborczy. Ale przecież są rodzeństwem. Nie może mieć względem niej takich planów jak myślę. Tyle, że wczoraj gdy mu to powiedziałem, nie zaprzeczył.
Odkładam komórkę na miejsce i wchodzę do wanny. Mmm...jak dobrze. Staram się o niczym nie myśleć i dobrze mi to wychodzi. Jakieś dwadzieścia minut później, wycierając włosy ręcznikiem wychodzę z łazienki w bokserkach. Holly nadal smacznie śpi, tylko teraz na środku łóżka, a kołdra znajduje się na podłodze obok. Kręcę głową i podchodzę do szafki. Zakładam spodnie dresowe, a potem idę do kuchni. Ona i jedzenie. Trzeba się przygotować.
Już prawie kończę gdy słyszę bose stopy idące z holu w moją stronę.
– Dzień dobry, królewnie – odwracam się do Holly.
– Cześć – opiera się o moje ramię i prawie wkłada rękę na rozgrzany tłuszcz.
– Holly! – odsuwam ją.
– Niee... – znów się na mnie opiera.
– Dajcie mi siły – patrzę w sufit i wzdycham.
– Dasz mi jeść? – jęczy mi do ucha.
– Dam ci jeść, siadaj – klepię ją w tyłek.
– Posadź mnie...
Wypuszczam powietrze z ust. Pięć, cztery, trzy, dwa... Spokojnie. Sadzam ją na krześle i podaję jedzenie.
– Zimno mi – prawie płacze.
– Ja pierdole, masz okres?
Kręci głową obrażona, ale po chwili wyciąga ręce w moją stronę.
– Zdecyduj się – pochylam się i ją przytulam. – Chcesz bluzę?
– Chcę na kolana.
– Dziewczyny są takie humorzaste – mruczę.
Podnosi się, ja siadam, a ona zajmuje miejsce na moich kolanach. Zadowolona bierze się za jedzenie karmiąc również mnie. Od razu mam lepszy humor. Przynajmniej tyle. Chociaż muszę przyznać, że zaspana jest bardzo urocza.
– Jesteś dobrym kucharzem – podsuwa się bliżej mnie przez co jej bluzka, a raczej moja, podsuwa się ukazując moim oczom czarną koronkę.
– Tak? – pytam i przygryzam dolną wargę.
Jak już mówiłem, jestem tylko facetem. Taka bielizna pobudza moje zmysły.
– Myhym… – gada z pełną buzią po czym znowu  karmi mnie.
– Myślę, że już jestem najedzony – mówię, przełykając wcześniej wszystko.
– Ja już prawie – wsuwa resztę kiełbasek.
Jeżdżę ręką po jej udzie i czekam, aż wszystko zje. Naprawdę ma apetyt, ale po niej nic takiego nie widać.
Potem wstaję i sprząta po naszym jedzeniu. Krząta się od stołu do blatu. Rozpieram się na krześle, obserwując jej krągłości. Moja koszulka uwydatnia jej pupę. Na końcu podchodzi do mnie z uśmiechem i daje całusa. Łapię ją za biodra, dlatego ląduje okrakiem na moich kolanach. Śmieje się głośno, a ja oddaję pocałunek. Takie desery to ja lubię. Jest tak blisko i to jest zajebiste uczucie. Przyciśnięta do mojego torsu, całująca się ze mną... Półnaga. A jej biodra zaczynają poruszać tuż przy moich. Oszaleję... Przytrzymuję ją i nie pozwalam się ruszać. To mnie pobudza.
– Odwieziesz mnie? – pyta odsuwając się, gdy widzi, że coś jest nie tak.
– Jak muszę – mówię niechętnie.
– Christophe...
– No tak. Trzeba go przecież niańczyć.
– Zrozum...- prosi jeżdżąc palcami po mojej twarzy.
– Co mam zrozumieć, Hollyday? On cię zatrzymuje w miejscu. Nie pozwala iść dalej. Uważa, że jesteś jego własnością – Patrzę w jej oczy.
– Nie mów tak – jej spojrzenie jest smutne.
– Taka jest prawda. Rozejrzyj się. Żyjesz w klatce – rozkładam ręce, uważnie ją obserwując.
– Louis, przestań – teraz jej rysy się ściągają, a głos jest surowy.
Marszczy brwi, patrząc na mnie groźnie. Widzę, że ten temat jest delikatny, ale nie mogę się powstrzymać. Nie mogę siedzieć w cicho.
– Otrząśnij się. Jak ty tego sama nie zrobisz, to ci pomogę – odpowiadam zdenerwowany. – Nie jesteś jego kobietą. Jesteś jego siostrą.
Zaciska mocno usta i wstaje znikając w korytarzu. Słyszę przez chwilę liczne korki i hałasy. Wraca ubrana z torebką.
– Odwieziesz mnie czy mam dzwonić po mojej, znienawidzonego przez ciebie, brata? – Cała chodzi z nerwów.
Patrzę na nią uważnie i mam pewność, że ten chłopak miesza jej w głowie. Hollyday jest mądra, ale Christophe blokuje jej mózg. Muszę pomóc dziewczynie, jeśli chcę, żeby była bezpieczna. Teraz nie jest. Podnoszę się i łapię ją za ręce.
– Nie nienawidzę twojego brata – mówię, patrząc jej w oczy. – Zgodziłem się, czego nie wiesz. Będę w waszej grupie. Tu nie chodzi o to, czy go lubię. Tu chodzi o ciebie. Może nie pamiętam, może mam ubytki w głowie, ale nie tak powinno wyglądać rodzeństwo. Martwię się. Rozumiesz?
– On mnie kocha. Dba o mnie – patrzy w bok trzymając wszystkie swoje rzeczy przy klatce piersiowej.
– Kocha cię. A zostawiłaś się kiedyś jaką moc mają te słowa? – biorę w ręce jej twarz. – Nie gniewaj się na mnie.
– Nie możesz złe mówić o mojej rodzinie. Pomogli mi. Dali szanse na lepsze życie, Louis – rozkleja się  powoli.
– Jesteś adoptowana? – pytam, pocierając palcami jej policzki.
Ledwo widocznie kiwa głową. Błądzi wzrokiem po mojej twarzy z widoczną obawą.
– Nie mam pojęcia, czego się boisz. To nie jest wstyd – szepczę. – Nie bądź zła.
– Nie jestem – odpowiada po dłuższej chwili.
Przytulam ją do swojego torsu i klnę pod nosem. Będę musiał jej pokazać, że mam rację. Wiem jednak, że to nie będzie tak łatwe jak wygranie wyścigu. Ma jakby wyprany mózg. Steruje nią jak robotem. Teraz nie ma sensu się kłócić. Idę do sypialni by się ubrać i wychodzimy z mieszkania.
Motorem jedziemy do posiadłości Malików.
~Hollyday~
Macham brunetowi jeszcze raz i kiedy ten odjeżdża, wchodzę do domu. Szczerze mam nadzieję, że nikogo nie ma. Nie zamierzam się kłócić z Christophe. Nie mam na to siły. Mój humor jest naprawdę dobry. Przechodzę do kuchni, by odłożyć kluczyki od motoru.
Odwracam się i od razu zderzam z twardym torsem. Boże, naprawdę mam dość tego jego skradania.
– Witam w domu – rzuca cicho.
– Dziękuję za powitanie – całuję jego policzek i chcę jak najszybciej zniknąć.
– Co z nim robiłaś? Gdzie byliście? Nie lubię, gdy w nocy nie ma cię w domu.
– Wiem, ale to była wyjątkowa sytuacja. Raz na sto. - tłumacze.
– Nie odpowiedziałaś - patrzy na mnie uważnie. Nie lubię tego wzroku.
– Rozmawiałam. U niego – mówię krótko.
– I po to był potrzebny motor? Nie kłam. Przestań kłamać! – podnosi głos. Uderza pięścią w ścianę.
– Nie krzycz – proszę go. Nie chcę żeby był na mnie zły. Nienawidzę tego.
Czuję się winna jego złości. Nie zrobiłam nic złego, uprzedziłam go.
– Możemy coś dzisiaj porobić razem. – proponuję.
– Powinniśmy robić to codziennie. Razem. Nie ty i on. Jak ma na imię? Już wiesz? Jedynie z nami pracuje – warczy. – Wchodzi między nas. Kłóci. Zobacz jak się zachowujemy.
– To twoja wina, a nie jego – odzywam się niepewnie.
– Nie. To on nas rozdziela. Kim jest ten chłopak? – patrzy na mnie rozczarowany. Przeczesuje palcami włosy i klnie pod nosem. Zostawia mnie nic nie rozumiejącą w kuchni.
Zagryzam wargę czując się źle. Wzbudził we mnie poczucie winy. Siadam przy stole i zakrywam twarz dłońmi. Nie chcę takiej relacji między nami. Dlaczego on nie może cieszyć się tym, że znalazłam kogoś kto jest dla mnie ważny, a ja dla niego. Taka kolej rzeczy. Dorastam i mam... będę mieć chłopaka. Nie wiem jak nazwać Louisa. Wydaję mi się, że można nas nazwać parą, ale nie chcę nic robić pochopnie. Nie chciałabym decydować za nas obydwoje. To wyjdzie w miedzy czasie. Jeśli oczywiście mój brat pozwoli nam się spotykać. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. Louis nie jest płochliwy, ale nigdy nie wiadomo. Podnoszę głowę i patrzę na kalendarz. Dwa dni do wyścigu. Mam coraz większe obawy. Biorę sobie herbatę do swojego pokoju i się tam zamykam. Nie chcę z nikim gadać. Christophe mi nie odpuści, będzie ze mną rozmawiał w kółko na to samo. Dojdzie do kłótni i poczuję się jeszcze gorzej.
Biorę swój podręcznik i pogrążam się w lekturze chcąc zostawić rzeczywistość daleko. Wolę skupić się na tym, co lubię i co mnie interesuje. Chciałabym mieć swój salon masażu. Móc profesjonalnie się tym zajmować. Stać nas na to, ale jeśli nie mam odpowiednich papierów, to nie mogę wykonywać zawodu. A moja rodzina definitywnie powiedziała nie moim studiom. To nie jest sprawiedliwe.  Nie podejmowałam tego tematu tez ze względu na kłótnie, ale oni byli wolni. Ja nie mogłam robić niczego, co im nie pasowało. Bali się, martwili... Tylko o co? Co mogło mi się stać na studiach? Od czytania odrywa mnie grzmot za oknem. Rozpętała się prawdziwa burza.
Zamykam książkę i podchodzę do zasłon, by je zasłonić. Nie chcę patrzeć jak deszcz zalewa ogród i ulicę. Kiedyś przeprowadzę się do ciepłego Miami, naprawdę to zrobię. Pogody w Anglii są męczące.
Odsuwam się od okna i wzdycham cicho. Postanawiam zejść na dół. Słyszę rozmowy z salonu, więc powoli wchodzę do środka.
– Nie wiem, co zrobię, ale nie mogę stracić transportera – warczy Christophe do Liama, siedzącego na fotelu. – Rozumiesz? Jest mi potrzebny, a przez ten pieprzony wyścig mogę się pożegnać z kierowcą.
Staję za ścianą chcąc usłyszeć dalszy ciąg.
– Myślę, że wygra – odzywa się Payne. – Jest za dobry żeby to spieprzyć.
– Widziałeś jazdę Stylesa? Myślisz, że czemu nie bierze udziału w wyścigach? Bo obserwuje przeciwników – odpowiada mój brat. Nie powinna podsłuchiwać, ale nie mogę się powstrzymać. Chodzi przecież o Louisa.
– Więc idź do Stylesa. Dogadaj się z nim. Niech zmienią reguły. Mogą się ścigać o co innego. – proponuje.
– Próbowałem – Christophe podchodzi do barku, otwiera drzwiczki i wyciąga karafkę. Nalewa im brandy. Bursztynowy płyn wypełnia połowę szklanek. – Właśnie dlatego potrzebuję ciebie, zabójco. Załóżmy, że masz pistolet i jeden nabój. W kogo strzelisz?
W ostatniej chwili udaję mi się zatkać usta przed krzyknięciem. On chce zabić Harrego?! Przecież nie może... To jest człowiek, który nie zrobił nic złego!  Zaciskam mocno usta i wchodzę do pomieszczenia zwracając na siebie uwagę mężczyzn.
– Ma któryś pożyczyć gumki? – zaraz za mną wpada zdyszany Niall i trochę mokry. - Miałem po drodze was, a nie sklep. Poza tym laska w aucie myśli, że to moja chałupa.
– I gdzie przepraszam masz zamiar ją puknąć? – pytam.
– W aucie? – unosi brew, patrząc na mnie jak na idiotkę.
– To wygodne? – krzywię się.
– Jak masz wygodne auto, odsuwasz fotel, bierzesz ją na kolana… – wymienia, ale Liam rzuca w nim pudełkiem prezerwatyw.
– Nienawidzę was. Jesteście ohydni.
– Jak cię Spectre weźmie w obroty, to nie będziesz narzekać – odpowiada Niall.
Śmieję się cicho, ale wiem, że na pewno jestem już cała różowa.
Niall opuszcza pomieszczeniem, zostawiając nas w lepszej atmosferze. On już tak działa. Czasem bywa huraganem, a czasem jest dosyć zabawny.
– Nie rób tego… – mówię patrząc na brata.
– Czego? – odwraca się do mnie i mierzy wzrokiem. – Poza tym nie odzywaj się do mnie.
– Nie możesz kogoś zabić o tak o – rośnie we mnie złość.
Christophe uśmiecha się drwiąco, a po chwili zaczyna się śmiać. Ze mnie. Wypija resztkę alkoholu i podchodzi szybkim krokiem. Chwyta mnie za nadgarstek i pociąga, a ja zderzam się z jego torsem.
– Nie wiem czy wiesz, ale mamy gang. Dilerka, wyścigi, gdy trzeba umiemy obsłużyć broń. Harry zaczyna trochę przeszkadzać, nie uważasz? – patrzy mi w oczy. – Nie zabiję go. Nie chcę cię widzieć przy Spectre. Skończyłem temat.
– Cały czas mówisz, że się od ciebie odsuwam... to twoja zasługa – warczę, uderzając go pięścią w klatkę.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję wybiegam z domu. 

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Christophe zaczyna mnie coraz bardziej denerwować, że tak to delikatnie ujmę.
    Uwielbiam Louis'a i Hollyday razem :)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    + Szczęśliwego Nowego 2016 roku! Żeby był lepszy niż poprzedni :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęśliwego Nowego Roku! Xd. Rozdział jest świetny. Czekam z niecierpliwością na następny. Spectre jako jedyny chyba czuje co się święci. Mam nadzieje, ze dotrze do Holly.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęśliwego nowego roku miś ❤❤ Rozdział jak zawsze niesamowity i z niecierpliwością już czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń